Wielkimi krokami zbliżamy się do imprezy CES 2014, czyli wielkich targów technologicznych organizowanych w Las Vegas. To jedno z najważniejszych i największych wydarzeń branżowych, przyciągające rzesze wystawców z całego świata, media, ekspertów oraz tłumy gości. W tym roku, obok sprzętu mobilnego, telewizorów oraz wszelkiej maści akcesoriów, uwagę zwiedzających powinny przyciągnąć artykuły gospodarstwa domowego. Jest ku temu poważny powód.
Jakiś czas temu w mediach pojawiła się plotka, z której wynika, iż Samsung zaprezentuje w Las Vegas lodówkę. Model ten ma być wyposażony w system operacyjny, co już czyni go ciekawym. Najważniejsze jest jednak to, iż owym systemem będzie Tizen, czyli platforma tworzona głównie przez Samsunga i Intela. Przywołany duet pracuje nad nowym OS już od kilku lat, ale system nie trafił jeszcze na pokład zbyt wielu urządzeń. Chociaż większość osób zainteresowanych tematem nowych technologii spodziewa się, iż koreański gigant zacznie w końcu wykorzystywać na większą skalę Tizena, to spodziewają się oni nowego OS przede wszystkim w smartfonach i tabletach. Tymczasem Samsung zaprezentował już aparat z tą platformą, a teraz podobno przymierza się do premiery wspomnianej przed momentem lodówki. Te działania mogą dziwić, ale tylko na pierwszy rzut oka.
Zmagania na rynku mobilnym
Liderem na rynku platform mobilnych jest dzisiaj Android. Część naszych Czytelników zapewne zdaje sobie z tego sprawę, ale inni mogą się nie orientować w sytuacji, więc warto nakreślić ją w kilku słowach. Android, czyli platforma Google trafia dzisiaj do zdecydowanej większości smartfonów i tabletów, ten OS praktycznie zdominował rynek, wywiera wielką presję na konkurencję i odbiera im udziały w sektorze systemów mobilnych (przykład stanowi iOS firmy Apple) albo utrudnia dynamiczny wzrost tych udziałów (w tym przypadku można wspomnieć o platformie Windows Phone stworzonej przez Microsoft). Zmagania na tym polu są bardzo zacięte i wymagają od uczestników sporego zaplecza: finansowego, technologicznego, patentowego oraz wsparcia ze strony innych firm.
Wypromowanie nowej platformy to poważne wyzwanie, a przekonał się o tym Microsoft. Firma zainwestowała już w swój system grube miliardy dolarów, wpompowała wielkie środki m.in. w jego promocję, zdobyła partnera w postaci legendarnej Nokii, a i tak nie udało jej się zagrozić pozycji Androida. Windows Phone nadal pozostaje w cieniu systemu Google. Samsung obserwuje te zmagania i zapewne zdaje sobie sprawę z tego, iż dołączenie do tego wyścigu pociągnie za sobą wielkie wydatki, bez których walka będzie skazana na niepowodzenie.
Wprowadzenie na szeroką skalę nowej platformy do smartfonów czy tabletów oznaczałoby nie tylko duże wydatki, ale też spore ryzyko. Nowy system przez pewien czas zapewne borykałby się z tzw. chorobami wieku dziecięco właściwymi dla świeżych produktów. Możliwe, że system poosiadałby spory bagaż problemów oraz niedociągnięć, które zniechęciłyby do niego klientów oraz ekspertów i komentatorów (tak było w roku 2012 z platformą Firefox OS). Kiepski start oznaczałby koniec marzeń o podboju rynku lub zdecydowanie podniósłby koszt dalszych zmagań. Sytuacja bardzo skomplikowana, ale nie beznadziejna – do sektora mobilnego można wejść tylnymi drzwiami.
Nie zapominajmy o AGD
Myśląc o urządzeniach podłączonych do Internetu, zazwyczaj w pierwszej kolejności zwraca się uwagę na komputer, bo to dla większości osób pierwszy/jedyny/najważniejszy sprzęt z dostępem do Sieci. Jego uzupełnienie, a może nawet alternatywę stanowi przywołany przed momentem sprzęt mobilny, czyli smartfony i tablety. Te urządzenia nie wyczerpują jednak tematu – dzisiaj stanowią jedynie wstęp do tego zagadnienia. Szybkim krokiem wkraczamy do rzeczywistości, w której Internet zacznie łączyć ze sobą bardzo wiele produktów. Przykłady?
Wystarczy wspomnieć szeroki segment RTV (zapewne wielu z Was przynajmniej raz słyszało o Smart TV), motoryzację, automaty sprzedażowe, tzw. ubieralne gadżety, czyli różnego rodzaju zegarki, bransoletki czy okulary, systemy miejskie, środki transportu, powierzchnie reklamowe… Dziesiątki miliardów (sic!) urządzeń (mniej lub bardziej skomplikowanych) podłączonych do Sieci, komunikujących się za sobą, nierzadko bez udziału człowieka, zbierających dane, przetwarzających je w celu zdobycia pożądanej wiedzy i wykorzystania jej. W gronie tym nie zabraknie AGD.
Zmagania na rynku komputerów obserwujemy od dawna, od kilku lat trwa wyścig w branży smartfonów i tabletów, producenci konkurują też w segmentach RTV i motoryzacyjnym. Rok 2013 przyniósł nam m.in. początek walki o portfele klientów w gałęzi gadżetów ubieralnych (np. smartwatchy). Gdy spojrzy się na te wszystkie części rynku, to szybko stanie się jasne, że sektor AGD był do tej pory traktowany trochę po macoszemu. W pralkach czy lodówkach pojawiały się nowe technologie, ale dozbrajanie ich w procesory, wyświetlacz oraz systemy operacyjne nie nastąpiło na masową skalę. Co więcej, przez wiele osób działania tego typu zostały przyjęte z dużym dystansem, by nie napisać niechęcią.
Korporacje Samsung oraz LG prezentowały już na różnych imprezach AGD podłączone do Sieci. Największy rozgłos zyskały chyba lodówki i były to modele współpracujące z platformą Android. Zaczęły się oczywiście pojawiać pytania, czy urządzenia tego typu są nam w ogóle potrzebne oraz jak wykorzystać system operacyjny w kuchni albo łazience. Odpowiedzi udzielono stosunkowo szybko i w pierwszej kolejności zwrócono uwagę na koncepcję inteligentnego domu tworzonego w oparciu o połączone ze sobą urządzenia oraz na dodatkowe możliwości, jakie pojawią się w trakcie rozwoju całego projektu.
Projekty inteligentnych domów nie są czymś nowym: mówi się o nich od dawna, od pewnego czasu są wdrażane w życie. Nie dzieje się to jednak na masową skalę, a główną barierę stanowi koszt tego przedsięwzięcia. Profesjonalne rozwiązania są poza zasięgiem przeciętnego obywatela – nawet w państwach wysokorozwiniętych. Do tematu zaczęto zatem podchodzić od innej strony: przecież można dostarczyć klientom inteligentne urządzenia (AGD, RTV, sprzęt mobilny), które w pakiecie z licznikiem energii elektrycznej, wodomierzem i systemem ogrzewania podłączonymi do Sieci, stworzą inteligentny dom. To rozwiązanie można wdrażać etapami, jest tańsze i nierzadko bardziej zrozumiałe dla domownika. Wiadomo już zatem, że w oparciu o inteligentne urządzenia można stworzyć inteligentny dom. Pozostaje pytanie: jaki jest cel tych zmian?
Cele są różne, a wśród najważniejszych należy wymienić oszczędności. Jakiś czas temu poświęciliśmy tekst zagadnieniu oszczędzania wody, które przynosi korzyści ekologiczne, ale też ekonomiczne. Domownik może mieć problem z ustaleniem, w jaki sposób marnuje wodę, w jakich sytuacjach najczęściej do tego dochodzi, a zwłaszcza z wprowadzeniem zmian, które uchronią go przed niepotrzebnymi wypadkami. Pomóc może mu w tym system połączonych ze sobą urządzeń, monitorujących zużycie wody oraz proponujący najlepsze rozwiązania w danym przypadku. To samo dotyczy zużycia energii elektrycznej, gazu czy systemu ogrzewania.
Inteligentny dom należy oczywiście rozpatrywać jako całość, ale warto też poświęcić uwagę poszczególnym jego elementom i stwarzanym przez nie możliwościom. Pralka będzie pracować przede wszystkim w tańszej taryfie i wezwie serwisanta, gdy dojdzie do awarii, lodówka wskaże domownikom, którym produktom kończy się data ważności i złoży zamówienie w sklepie, gdy konieczne będą większe zakupy. Odkurzacz może regularnie zajmować się sprzątaniem domu, po wyjściu mieszkańców, a piekarnik skomponuje pomysł na posiłek w oparciu o produkty dostępne w lodówce. To oczywiście tylko niektóre nowości – zapewne będzie ich przybywać wraz z rozwojem koncepcji Internetu rzeczy oraz inteligentnego domu.
Czy wspomniane przed momentem funkcje mogą zainteresować użytkowników? To nawet bardzo prawdopodobne i wynika z kilku czynników. Po pierwsze, zdejmują one z domowników przynajmniej część obowiązków, które wiele osób z chęcią wyeliminowałoby ze swojego grafiku, po drugie, w grę wchodzą przywołane już oszczędności (w dłuższej perspektywie), po trzecie, ludzi zazwyczaj intrygują i kuszą wszelkiej maści nowinki technologiczne – jeżeli zobaczą kuchnię przyszłości i dowiedzą się, że jest ona „na wyciągnięcie ręki”, to zapewne zapragną mieć w swoim domu lodówkę i piekarnik z systemem operacyjnym. To wielka szansa nie tylko dla producentów sprzętu, ale też oprogramowania.
Dojdzie do starcia gigantów
Artykuły gospodarstwa domowego to powszechnie używane urządzenia – lodówki i pralki znajdują się w większości domów, w przypadku ich awarii użytkownik nie zastanawia się długo nad koniecznością naprawy lub zakupu nowego sprzętu. Maszyny te są również w stanie zebrać mnóstwo informacji na temat domowników, a nie jest tajemnicą, że informacja to towar, którym można z powodzeniem handlować. Nie dziwi zatem, iż rośnie liczba firm, pragnących partycypować w unowocześnianiu całego sektora. Wśród nich znalazło się Google ze swoim Androidem. Gdyby ich system zdominował sprzęt mobilny, RTV, AGD, motoryzację i handel, to Google w krótkim czasie stałoby się prawdziwym hegemonem. Taki scenariusz jest groźny dla klientów oraz konkurencji. Na szczęście ta ostatnia nie przygląda się bezczynnie całej sytuacji.
Wracamy do Samsunga oraz rozwijanej przez nich platformy Tizen. Plotki dotyczące prac tego koncernu nad lodówką z własnym OS mogły niektórych zdziwić, ponieważ wydawało się, że firma „uderzy” najpierw na rynku mobilnym. Po co jednak wydawać miliardy dolarów na niepewny biznes, skoro można ograniczyć ryzyko i zacząć od ofensywy w segmencie AGD? Samsung może wprowadzić własny system do produkowanych przez siebie lodówek, odkurzaczy, pralek i wielu innych urządzeń stosowanych w m.in. kuchni i łazience, może też rozpocząć współpracę z firmami motoryzacyjnymi, sieciami handlowymi, dodać sprzęt do własnego RTV. W ten sposób stabilnie będzie budować pozycję platformy Tizen. Pisząc w wielkim skrócie: wprowadzi do naszych domów nowy OS przez kuchenne drzwi.
Gdyby Samsungowi udało się wprowadzić do milionów domów swoje produkty z systemem operacyjnym Tizen, stworzyć z ich pomocą fundament dla budowy nowego ekosystemu i przyzwyczaić do tego projektu użytkowników, to potem o wiele łatwiej byłoby przekonać ludzi do smartfonow i tabletów z platformą Tizen. Smartfonów, dzięki którym zarządzanie wspomnianym AGD stałoby się o wiele łatwiejsze. Koreański koncern wcale nie musi konkurować z Androidem, zwłaszcza, że nadal wykorzystuje go na masową skalę – firma może podążać dwiema ścieżkami. Do pewnego momentu będą się one wzajemnie uzupełniać, a nie stanowić dla siebie zagrożenie. Taki stan rzeczy nie potrwa jednak długo.
Poczynania Samsunga i możliwość zbudowania przez azjatycką firmę niezależnego imperium zapewne stają się dość widoczne w Google. Internetowy gigant już reaguje na te ruchy – zaczął wykorzystywać potencjał tkwiący w nabytej kilka lat temu Motoroli oraz rozszerzać współpracę z naturalnym wrogiem Samsunga, czyli LG. Jeżeli istnieje ryzyko, iż Samsung nie wprowadzi na masową skalę Androida do swoich AGD, to amerykanka korporacja chce mieć plan B, który umożliwi jej zaczepienie się w tym perspektywicznym biznesie. Szukanie oparcia w LG oraz innych firmach jest takim planem B, chociaż nie można zapominać, że LG również ma w zanadrzu własny system operacyjny – to przejęty kilka kwartałów temu webOS…
Sektor AGD, który do tej pory nie kojarzył się zbyt wielu osobom z nowymi technologiami (na dobrą sprawę podstaw do skojarzeń tego typu nie było zbyt wiele) w końcu zaczyna zmieniać oblicze. Zapewne niedługo stanie się to bardziej widoczne i przede wszystkim odczuwalne. Lodówki czy pralki z systemami operacyjnymi przestaną dziwić i będą masowo trafiać pod strzechy. Będziemy już mówić nie tylko o „inteligentnych telefonach”, ale też o „inteligentnych piekarnikach”. Zapowiada się ciekawie, zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Ja bardzo sobie cenie google tv – mk808b ze zwykłego taniego telewizora zrobiłem mega kombajn multimedialny.
@Linek
Nikt ci przecież nie każe korzystać z internetu czy urządzeń elektronicznych. To jest dla wygody, nie chcesz nie korzystaj. Możesz nawet iść do jaskini mieszkać jak chcesz 🙂 Rozwój technologii właśnie jest piękny, dzięki temu masz wybór, oprócz jaskini możesz mieszkać w inteligentnym domu.
Dzięki @kubuspuchatek, ale nie ciągnie mnie do jaskini :D. Mimo wszystko wolę normalny, zwykły dom, gdzie net jest tylko w 1 urządzonku i to mi wystarcza.
Wszyscy(a może nie?) wiemy o prism i temu podobnych i dlatego wolę, by net pozostał tam, gdzie jest i dalej się nie pchał.
A co do inteligentnych domów, to powiem ci tyle, że odrobina ruchu nikomu jeszcze nie zaszkodziła. Może wygodnie mieć wszystko smart, ale ja bym nie chciał. To ja mam decydować, co jem, kiedy, jak to przygotuje, a nie ktoś(talib?) wysyła nie wiadomo co, ty to odgrzewasz i domu nie ma. Mnie to nie kręci, może ciebie, nie wiem.
Jej! Będę mógł spuścić wodę w porcelance zdalnie!…. Żenada.
Nie zapominajmy o profesjonalnym sprzęcie dla gastronomii, piekarnictwa, restauracji zautomatyzowane pralnie, może nawet obrabiarki cyfrowe, wspomniane samochody, bankomaty – Samsung i Intel dobrze kombinują z tym Tizenem.
Jak dobrze pomyślą i zrobią naprawde dobry lekki system, to mogą zagarnąć prawie całe branże te powyższe gdzie dzisiaj albo stosowane są jeszcze Windowsy NT, xp, 2000, Unix czy dedykowane Linuxy.
Ani Android ani najnowsze Windowsy zbytnio się nie nadają do sprzętów wbudowanych które muszą oferować bezawaryjność, maksymalną stabilność a jednocześnie lekkość systemu.
Szkoda, że nie urodziłem się 15 lat temu. Nie chodzi o to, że żyłbym w czasach Gunsów, początków Green Daya, czy całej kariery Linkinów. Chodzi o to, co będzie za parę naście lat, gdy przyjdzie dla mnie i rówieśników czas budowy własnego domu, co do niego kupić?! Wszystko z netem(prędzej DARMOWE INFO O TOBIE DLA TAJNYCH SŁUŻB I RZĄDU USA LUB TUSKA – DIOTDTSIRULT), bądź bez niego, czyli retro za 5 razy tyle kasy.
Prorokiem nie jestem, ale powstanie chyba nowa kontrkultura. W latach 80′ byli Grunge’owie(Nirwana… uwielbiam ich muzę), czyli sprzeciw elektronice w muzyce, a teraz chyba powstaną(na pewno się przyłączę)antyinternetowi wolący sami decydować, co ludzie o nich wiedzą, co kupić, kiedy i co prać, co zjeść, gdzie iść, chcący sami prowadzić auto(stop dla autopilotów w aucie!) i wolący przygotować coś samemu z ukochaną, niż wyjmując prawie gotowe ze skrzynki na listy i odgrzewać, co w tym jest, jest w tym bombowy prezent od Talibów, lub hackerów?
Oby ta moda minęła, bo czeka nas zagłada i staniemy się bezmyślnymi istotami do obsługi elektroniki, rząd będzie mógł na nas liczyć(w końcu będzie nami sterował), hackerów będzie kilka razy więcej niż innych profesji razem wziętych, bo będzie wszędzie net, w ludziach pewnie też(za to w lasach nie będzie, rośli zielone wytną wszędzie, bezmózgi nie będą nic potrzebować, wifi zastąpi nam tlen). Boję się przyszłości i chętnie zacznę być co raz bardziej zacofany, bo jeśli spełnią się te ostrzeżenia sprzed lat, moje przemyślenia i inne horrory, to chętnie powalczę o tytuł najbardziej zacofanego człowieka nie ever, a kiedykolwiek.
Szczęśliwego nowego roku!
P.S.
Jeśli macie się dziś upić, to lepiej idźcie na spacer, powchodźcie na jakieś ruiny, potańczcie w deszczu z drugą połówką w deszczu, ale z dala od alkoholu, narkotyków i innych używek.
Kieliszek szampana o północy wystarczy. Bez alkoholu można się bawić(zakończenie roku w trzeciej gimnazjum u mnie w szkole), ale to już na inne rozważania.
Nikt nie jest idealny, ale to dobrze. Znów popełniłem błąd, nie lat temu, lecz lat wcześniej.