Wszystko umiera. Zwierzęta, rośliny, ludzie. Także elektronika. Ząb czasu nie oszczędza nikogo i niczego na tej planecie. Czy celowe postarzanie sprzętu, na które decyduje się coraz więcej producentów AGD jest fair? A może bez niego elektroniki nie musielibyśmy zmieniać tak często?
Skala zjawiska jest trudna do oszacowania, ale problem jak najbardziej realny. To prawda, że coraz częściej musimy kupować nowy sprzęt w konsekwencji celowego postarzania go przez producentów. Proceder ten jest szczególnie łatwy do zaobserwowania w świecie komputerów, smartfonów i tabletów, gdy zamontowany hardware lub software jest za słaby, by działać bezawaryjnie przez wielu lat. Nie inaczej jest z urządzeniami gospodarstwa domowego. Przecież użycie plastiku zamiast metalu to celowe skrócenie żywotności sprzętu, a liczba cykli silnika pralki także jest skończona. Planowane postarzanie to poważny problem, ale tak naprawdę nie jesteśmy w stanie nic z nim zrobić.
Dlaczego często dzieje się tak, że sprzęt psuje się akurat wtedy, gdy skończy się jego okres gwarancyjny? Wszystkiemu winne jest planowane postarzanie produktu, które przez długi czas było uznawane za legendę miejską. Niezależne badania naukowe wykazały jednak, że zjawisko to jest prawdziwe. Mówiąc najkrócej: planowane postarzanie produktu to strategia mająca na celu takie projektowanie towarów, aby miały one ograniczony czas życia, a po tym okresie stawały się niesprawne, a ich naprawa nieopłacalna. Konsument nie ma innego wyjścia, jak kupić nowy towar i tym samym przynieść zysk producentowi. Większość przedsiębiorstw nie przyznaje się jednak do takich praktyk, a niektóre wręcz otwarcie je potępiają.
Producenci od dawna stosują przeróżne sztuczki, które mają zmusić konsumentów do kupowania nowych produktów. Machina ruszyła blisko 100 lat temu, gdyż automatyzacja doprowadziła do obniżek cen i szybkiego nasycenia rynku. A przecież niezniszczalne produkty mogłyby doprowadzić do upadku wielu gigantów. Planowane postarzanie produktów zaczęły firmy sprzedające żarówki – Philips, General Electric i Osram. W warunkach laboratoryjnych wykazano bowiem, że istnieją materiały, dzięki którym można by stworzyć wiecznie świecącą żarówkę. Tylko po co? Konsument kupi nie jedną taką, ale powiedzmy 10-20 do całego mieszkania i na resztę swojej egzystencji ma spokój. O ile nie kupi nowej lampki, to nie kupi kolejnej żarówki. A producent nie zarobi.
W 1924 r. żarówkowi potentaci utworzyli tzw. kartel Phoebusa, kontrolujący zarówno produkcję jak i sprzedaż żarówek. Inżynierom pracującym w fabrykach Philipsa, GE i Osram polecono, by obniżyli czas żywotności żarówek z 2500 do 1500 godzin. Początkowo nie było pomysłów jak tego dokonać, ale użycie słabych gatunkowo materiałów rozwiązało sprawę. Żaden z członków kartelu Phoebusa nie mógł wybijać się ponad konkurencję – za przekroczenie ustalonego limitu pracy groziły poważne kary finansowe.
W latach 40. ubiegłego wieku żywotność żarówek obniżono o kolejne 500 godzin i wariant taki pozostał do dziś. Większość dostępnych na półkach sklepowych żarówek nie przetrwa dłużej niż 1000 godzin świecenia, a jest to pokłosie stopu wolframu zastosowanego w żarniku. Mimo iż możliwe jest uzyskanie efektywniejszych mieszanek materiału, to żadnemu producentowi się to nie opłaca.
Podobno kartel wciąż działa i tworzy go szersze grono firm. Trzymający władzę trzon pod postacią marek Philips, Osram i GE trzyma władzę, nie przyznaje się do stosowanych praktyk. Tymczasem badacze z niemieckiego Oko-Institut i Uniwersytetu w Bonn wykazali, że konsumenci znacznie częściej niż kiedyś muszą wymieniać urządzenia elektroniczne i elektryczne „z powodów technicznych”. Planowane postarzanie jest dźwignią, która napędza koniunkturę.
Statystyki pokazują, że wymiany białego sprzętu AGD (pralki, lodówki, zmywarki) są dokonywane w celu zastępstwa wadliwego sprzętu. Procent białego sprzętu AGD, który trzeba było wymienić w ciągu 5 lat od daty zakupu (potencjalna żywotność jest określana przez producentów na minimum 10 lat) wzrosła z 3,5% w 2004 r., do 9% w 2012 r. i blisko 11% w 2014 r. Niebawem nową lodówkę lub pralkę trzeba będzie kupować co kilka lat.
Obecnie w świecie elektroniki prawdopodobnie nie ma firmy, której planowane postarzanie byłoby obce. Najlepszym przykładem jest firma Apple, której zarówno system, jak i hardware jest tak zamknięty, by użytkownik nie miał możliwości samodzielnych modyfikacji i naprawy. Przecież iPhone’a czy iPada nie otworzymy zwyczajnym śrubokrętem, a specjalnym narzędziem dostępnym tylko w autoryzowanych punktach. Gdy sprzęt Apple już się zepsuje, użytkownikowi nie opłaca się go naprawiać (bo to już staroć), tylko lepiej oddać do utylizacji i kupić nowy. Ale na tle androidowej konkurencji sprzęty Apple to i tak prawdziwe Matuzalemy.
Testy przeprowadzone przez fundację Pro-Test wykazały, że aż 80% awarii wszystkich odkurzaczy dotyczy szczotki silnika. Wtedy urządzenie nie nadaje się do niczego, bo wymiana tego elementu jest zbyt droga. Rozsądny konsument łatwo przekalkuluje, że zamiast przywracać do życia wieloletni sprzęt, łatwiej się go pozbyć i kupić nowy. Pozostałe 20% awarii odkurzaczy dotyczy ułamania się któregoś z elementów, co uniemożliwia prawidłową pracę. Obu tych zdarzeń można by uniknąć – wystarczyłoby użyć lepszych materiałów wykończeniowych.
To właśnie inwestycja w części wykonane ze słabej jakości materiałów (głównie plastiku) jest najczęściej spotykanym sposobem postarzania sprzętów elektronicznych. Instalowanie części wrażliwych na działanie wysokich temperatur, to jeden z najczęstszych zabiegów producentów zmywarek do naczyń i kuchenek elektrycznych. Podczas śledztwa przeprowadzonego przez „Saarbreucker Zeitung” wykazano, że koszty celowych uszkodzeń sumują się do kilku miliardów euro.
Inną częstym sposobem planowego postarzania sprzętu jest brak produkcji części zamiennych. Mimo iż taktyka ta wydaje się absurdalna, to jest jak najbardziej prawdziwa. Po co klient ma zanosić zepsuty produkt do serwisu, skoro usłyszy tam, że jest on nienaprawialny, bo po prostu nie ma części zamiennych? Wtedy nie ma wyjścia, chyba że akurat mamy dostęp do drukarki 3D i jesteśmy inżynierem. Przy takiej konfiguracji nowy element zastępujący ten uszkodzony, możemy wykonać sami. Ale potrafi to wciąż tylko garstka ludzi na świecie.
Trzeba pamiętać, że producenci także zmuszają konsumentów do wymiany sprzętu poprzez informację, że dany produkt nie będzie obsługiwał najnowszych technologii. Technika ta doskonale sprawdza się w przypadku smartfonów z Androidem, bo przecież najnowsza wersja „zielonego ludka” jest zazwyczaj zarezerwowana tylko dla topowych modeli. Ale te flagowce za rok i tak będą już starociami. Z takim myśleniem o elektronice jest związany jeszcze jeden fakt. Techniczne innowacje są wprowadzane do nowych modeli stopniowo – tak, abyś miał potrzebę kupienia nowego sprzętu co rok. Dobrym przykładem są tu znowu sprzęty Apple. Przecież dla zwykłego użytkownika różnic płynących z korzystania z iPhone’a 6 i 6s nie będzie żadnych, a 1000 zł, które dzieli oba modele piechotą nie chodzi.
Producenci elektroniki tacy już są. Wcale nie zależy im, by uczynić nasz świat „lepszym miejscem”. Sprzęty, z których korzystamy na co dzień wcale nie muszą być ultrawytrzymałe. Tendencja jest wręcz odwrotna. Im sprzęt nowocześniejszy, tym mniej trwały. Niesamowite jest w tym wszystkim to, że na politechnikach i uczelniach technicznych przyszłych inżynierów szkoli się z metod pozwalających na projektowanie celowo psujących się produktów. Bez tej umiejętności nie będą atrakcyjnym materiałem na rynku pracy.
Niestety, zawodny sprzęt nie tylko wysysa zawartość portfeli konsumentów, ale także przyczynia się do powstawania coraz większej góry elektrośmieci. Na ludzkiej żądzy pieniądza cierpi przyroda. Elektrośmieci piętrzą się na wysypiskach i tak naprawdę nie ma co z nimi zrobić. W sposób niekontrolowany zatruwają środowisko naturalne, a przez to niszczą nasz świat. Problem mógłby zostać rozwiązany, gdy jednostki decyzyjne dokonałyby słusznych wyborów. Wystarczy, by Unia Europejska wydłużyła okres obowiązkowych gwarancji znacznie powyżej 2 lat.
Z nieuczciwymi praktykami stara się walczyć Francja, która nałożyła na producentów elektroniki obowiązek informowania konsumentów o żywotności danego sprzętu oraz tego, jak długo będą produkowane do niego części zamienne. Polskie instytucje w kwestii planowanego postarzania sprzętu nie robią nic. Cóż, przecież psucie wszyscy mamy we krwi.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Oficjalny sklep DeLonghi ma super ofertę na ekspres do kawy serii Rivelia. Nie dość, że…
Z początkiem września do sprzedaży trafił nowy flagowiec marki iRobot i jednocześnie pierwszy ich model…
W sklepie internetowym Lidla mają dobrą ofertę na najlepszą (tej marki) i na dodatek ulepszoną…
Platforma iBood słynąca z dobrych ofert jednodniowych i festiwali polowań na okazje iBood Hunt, ma…
Nie wiesz, jakiego robota sprzątającego kupić, aby później tego nie żałować? Zerknij na nasz TOP-10…
Do sprzedaży wchodzi iGulu F1 - domowy automat do warzenia piwa, który można zamówić także…
Komentarze
Mam stareńkiego Macbooka Pro z końca 2010 r. Co dwa lata muszę wymieniać taśmę od dysku, bo jakiś debil tak ją poprowadził, że musi się przetrzeć. Mimo to warto wydać 170PLN (i poświęcić pięć minut pracy), bo nadal lapek wystarcza do celów, do których jest używany (no, aku padł i wytrzymuje już tylko 90 minut pracy).
Podobnie ze starym iPhonem 4 (też pięcioletnim) - za 40PLN kupiłem aku i wkrętak, kolejne pięć minut i aku był wymieniony. Jakoś nie odczuwam radości, z wymiany sprzętu na nowszy, skoro ten wystarcza. Poprzednie Nokie wytrzymywały u mnie góra dwa lata, po czym padał np. mikrofon...
Gorzej z samochodami, które po przejechaniu 100 tys. km zaczynają zmuszać do poważniejszych wydatków (chociaż zawieszenie we Wrocławiu domaga się remontu znacznie wcześniej). O ile turbinę w dwulitrówkach potrafię zrozumieć, bo to miły dodatek, chociaż większość czasu głównie pyrka na niskich obrotach, ale uturbioną litrówkę w samochodzie klasy Mondeo to zapowiedź sporych wydatków (i nie tylko o remonty mi chodzi, a też o spalanie paliwa - wysilone turbo żyje, turbo pije).
autor to chyba typowy fanboy androida, nie rozumiem kompletnie komentarza apropo apple, telefony są bajeczne proste w demontażu - prawie nic nie jest klejone, wszystko na śrubeczkach a do prawie każdego elementu który kupimy sobie np. na aukcji dostajemy gratis zestaw śrubokrętów. Nie wiedziałem, że TORX to takie specjalistyczne narzędzie.. aczkolwiek np. taka Nokia z niektórymi swoimi modelami np. z serii Lumia jest jeszcze łatwiejsza do demontażu. Wracając do Apple to taki 4s jest w stanie działać sprawnie przez 3-4 lata i dawać satysfakcję z korzystania, bierzesz raz na abonament a na kolejne dwa lata rezygnujesz i bierzesz nju/virgin czy którykolwiek z innych operatorów którzy dają tanie pakiety miesięczne bez limitów.
tak wyglądają zasady rynku. niby jestem w stanie zrozumieć, że sprzęt trzeba wymieniać, ale niektórzy producenci lekko przesadzają, a co jest gorsze nie uznają reklamacji jak sprzęt twoim zdaniem nie spełnia oczekiwać. tak miała moja znajoma z sokowirówką. wydała tys zł i nawet marchewki nie mogła całej włożyć do sprzętu. jakas masakra. kiedyś np. nokia była też niezniszczalna. teraz nie mam chyba jedynie problemów z iPhonem 6s. fakt nowy model ale jego poprzednik też nieźle śmigał
Posiadam laptop Samsung 305V5A T03PL.
Mija w grudniu 4 rok użytkowania. W zeszlym roku wymienilem paste na procesorze i dysk na SSD 120GB
Wszystko hula aż miło, jak po wyjęciu z pudelka. Wg mnie zalezy jak kto uzytkuje sprzet.
Najlepszym przykłdem umyslnego postarzania produktow sa aktualizacje sprzetu Apple. iOS 7 zrobil z iPhone 4 muła tak samo jak iOS 8 z 4S. A przed aktualizacjami dzialaly dobrze...
To ostatnie zdanie to jakaś propaganda w stylu "elit III RP". Francja ma ustawę, a ta zła Polska nie ma. Rozumiem, że pozostałe kraje się nie liczą? Że Niemcy nie musza mieć ustawy, a w USA nic się nie zużywa? Tylko jak zwykle ta zła Polska jest zła. Po tym o jakimś psuciu, które "mamy [w domyśle Polacy] we krwi". Autor może i ma ale proszę pisać za siebie, a nie mierzyć wszystkich swoją miarą.
Stary oklepany temat :-P
Taaaa skąd ja to znam. Kupiłem kiedyś telewizor Lg. 2 dni po okresie gwarancyjnym poszła matryca. Teraz mam panasonica, od pukać jest po gwarancji i nic sie nie dzieje. Swoją drogą zgadzam się z Ewą. Sukinsyny tylko na tym żerują a ty leć co 2 lata kupuj sprzęt za parę tysięcy na raty bo kogo na to stać
Mam Panasonica. Pół roku po gwarancji rozkleiła sie matryca i na ekranie pojawił się pionowy pasek na którym są widoczne zniekształcenia i przebarwienia. Wymiana matrycy nieopłacalna : (
Przez lata korzystałam z telefonów samsunga. I wszystko pięknie przez 1 rok. Nie daj boże pociągnąć aktualizację. Po roku muł, zacinanie, nie działające wybieranie połączeń i inne atrakcje. Raz już z ciężkiej frustracji samsung advance wylądował na ścianie. Od roku zachęcona opiniami znajomych przesiadłam się na iphona. Grzebać sama w nim nie zamierzam, mimo sporego już stażu działa tak samo jak na początku, a serwis moim zdaniem jest tak samo drogi jak u innych producentów
Od kilku już lat producenci laptopów stosują kiepskiej jakości pastę termoprzewodzącą (na CPU/GPU) tak, aby sprzęt po okresie gwarancji szybko padł z przegrzania. Mam z tym styczność na co dzień i daleki jestem od tworzenia teorii spiskowych - oto jeden z przykładów.
Laptop SAMSUNG Samsung NP270E5E używany przez ok 13-14 miesięcy - gwarancyjny, ale właściciel nie chciał słać tego na kilka dni do serwisu. Niewielkie zakurzenie, czyli przepływ powietrza niezaburzony - zdjęcia mówią same za siebie - skamieniałą pastę z radiatora udało się usunąć po 30 minutowym namaczaniu w alkoholu izopropylowym...
https://goo.gl/photos/EvCQVMRxpKhvUYYN9